Kuna Davidoff of Geneva Cigar Cask Finish
KUNA DAVIDOFF OF GENEVA CIGAR CASK FINISH
Niezwykle rzadko dzieje się tak, że coś potrafi niespodziewanie zaskakiwać kolejno raz za razem.
Żaden z etapów nie przepowiadał następnego. To o tyle niesamowite, bo podczas degustacji odkrywanie trwa wciąż na nowo, krok po kroku.
Taka jest w moim odczuciu tytułowa Kuna.
Zacznijmy od nazwy – Kuna. To nazwa najstarszego plemienia indiańskiego zamieszkującego tereny pogranicza Panamy i Kolumbii, które jako pierwsze zaczęło produkować ten rum. Na butelce widnieje rysunek maski – symbolu tego plemienia.
Butelka – grube, ciężkie, przejrzyste szkło o kształcie płaskiej, prostokątnej karafki. Prawdziwy korek osadzony w uchwycie w złotym kolorze. Na butelce niewiele informacji poza nazwą i pochodzeniem oraz rewelacyjnie umieszczonym rysunkiem przebijającym się przez płyn. Spoglądając pod odpowiednim kątem daje wrażenie przestrzeni 3D. Wygląda dość zjawiskowo i prezentuje się bardzo elegancko.
Wiek i starzenie – to 3-stopniowy etap – pierwsze 8 lat dojrzewa w Panamie w beczkach dębowych po burbonie. Kolejne 6 miesięcy w beczkach po winie Chateau Pepe Clement, natomiast ostateczny charakter nadaje mu finisz w beczkach po fermentacji liści tytoniu Davidoff Geneva.
Zapach – solidne nuty dębowe z bogatym i delikatnym aromatem tytoniu, trochę toffi i lekkich nut cytrusowych. Skojarzenie z pomarańczową marmoladą na grzance złamane nutą tytoniu, uważam za jak najbardziej trafiony.
Smak – początek to lekkie odcienie tanin, skóry i tytoniu podkreślone bogatą wanilią, po chwili słodycz łączy się z aksamitnymi i pikantnymi nutami kardamonu, palonej kawy i gałki muszkatołowej z dość długim finiszem.
Kolor – słomkowy przechodzący do jasnego bursztynu.
Zawartość alkoholu – kompletnie niewyczuwalne 42%.
Propozycja podania – solo(!), temperatura pokojowa.
Moje podejście początkowe przed zakupem było dość sceptyczne – niewiele informacji, cena, nie zawsze najlepsze doświadczenie oraz ustalona kolejka rumów, na które czekam. Zaryzykowałem. Dziś absolutnie tego nie żałuję, bo osobiście jestem nim po prostu zachwycony.