Whisky and Rum ann Zee – IJmuiden – 2021

W dniach 8-9 października 2021 w holenderskim Ijmuiden odbył się festiwal whisky i rumu – Whisky&Rum ann ZEE.

Dla mnie kolejne nowe doświadczenie – zarówno z festiwalem, jak i miejscem.

Zapraszam na krótką recenzję…

Zacznę od tego, że jak z większością imprez masowych w tym roku do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy w ogóle ruszy. Gdy okazało się, że jest to możliwe, bilety wyprzedały się w moment.

Była to 15-sta, jubileuszowa edycja tego festiwalu.

BILETY i WEJŚCIE
Ich zakup na festiwal można było zrealizować w czterech konfiguracjach:
8.10 g.19:00-22:30 – koszt 35 euro
9.10 g.14:00-17:30 – koszt 35 euro
9.10 g.19:00-22:30 – koszt 35 euro
Pełen udział w festiwalu – koszt 60 euro

Można też było kupić bilet łączony wraz z noclegiem w hotelu, w którym odbywał się festiwal. Koszt pobytu obejmującego wstęp na wszystkie sesje wraz z dwudniowym pobytem wynosił 410 euro.

W związku z tym, że zamieszkiwałem hotel oddalony o 12km musiałem spożywać na tyle mądrze, aby w momencie wejścia do samochodu wydmuchać na alkomacie 0,00. Mimo, iż wiedziałem, że mogę sobie na trochę „pozwolić”, to jednak absolutna dbałość o ten element i nawyk wzięły górę. Wszelkie, szczegółowo zaplanowane testingi w moim przypadku odbywały się więc w zasadzie zaraz po przyjściu, aby do nocy wszystko wywietrzało.

W cenie biletu otrzymywało się kieliszek degustacyjny oraz świetnie zaplanowany przewodnik po stoiskach w formie książki. Informacje zawarte w przewodniku idealnie spinały się z rozmieszczeniem stoisk, na których były również oznaczenia widniejące w przewodniku. Świetnie zaplanowana i bardzo intuicyjna opcja.

Zaraz przy wejściu znajdowała się recepcja, gdzie można było zakupić żetony – jedyny środek płatniczy na festiwalu. Zdecydowanym utrudnieniem (na pewno dla mnie) była możliwość płacenia gotówką lub holenderską kartą bankową (której nie mam). Ostatecznie ta opcja stała się zbawieniem dla mojego portfela. Ale tylko wtedy i na chwilę. A to dlatego, że wybrane przeze mnie rumy kupiłem kilka dni później – zdalnie, co oczywiście wpłynęło na koszty dostawy.

MIEJSCE
Od samego początku festiwal organizowany jest w tym samym miejscu – w hotelu Apollo zlokalizowanym w samym porcie, około 3km od centrum Ijmuiden. Tak więc, albo nie pijesz (szalony pomysł), albo pijesz mądrze, albo masz kierowcę, albo wydajesz hajs na hotel. Trudno o inną opcję. Możesz jeszcze spać w samochodzie. Wracanie rowerem po spożyciu w surowym, nadmorskim klimacie oraz w środku nocy średnio polecam, gdyż może nie okazać się aż tak zdrowe, jak nam się wydaje… 😉

Strefa ze stoiskami rozmieszczona była na dwóch salach przedzielonych holem gdzie był zorganizowany katering i grała sobie na żywo muzyczka.

FREKWENCJA
Ogromna! A przynajmniej takie sprawiało to wrażenie. Ale było dużo takich momentów, w których nie było gdzie palca wcisnąć. Szczęśliwie dla mnie miałem tę możliwość wejść za kulisy przed otwarciem, aby na spokojnie wykonać swoją pracę oraz porozmawiać z wystawcami, za co jestem Richardowi niezwykle wdzięczny!

ATMOSFERA
Wesoło, przyjaźnie, śpiewająco i pachnąco. Wszystko co trzeba. Port i widok z okien na morze dodawało klimatu. Nawet mega groźnie wyglądający, stojący na straży wielkich rozmiarów Pan w szkockim kilcie, okazał się miłym i bardzo pomocnym. Każdy kto wychodził z windy musiał się o niego potknąć – w końcu to on sprawdzał bilety! 🙂

STOISKA
Naliczyłem ich 37, z których część stała samodzielnie, a część dzieliła przestrzeń z innymi. No i tu w zasadzie można było się pogubić. Ale nie, że jakiś bałagan czy coś. W związku z tym, że w dużej większości stoiska były łączone (whisky z rumem), dostrzeżenie rumów pośród dużo większej ilości whisky wymagało wytężenia nawet całkiem wprawnego oka. Dało się też zauważyć, że większość odwiedzających wolała spróbować i porozmawiać o whisky niż o rumie. Oczywiście odzwierciedla to udział w rynku tych dwóch kategorii, i w związku z tym jest całkowicie zrozumiałe. Wśród samych rumów natomiast większym zainteresowaniem cieszyły się te, którym bliżej było do charakteru whisky niż tych o słodszym charakterze.

Nowością dla mnie było „zaczepianie”, zagadywanie odwiedzających i „zaciąganie” ich przez obsługę stoisk. Normalnie wychodzili oni w tłum i zachęcali do spróbowania. Osobiście nie przepadam za tego typu zaczepkami, ale uważam, że w tym miejscu genialnie się sprawdziły. Kilka razy napiłem się whisky pomimo że bardzo nie chciałem…

WYBÓR RUMÓW
W sumie dostępnych do spróbowania było ponad 340 etykiet – że tak powiem – oficjalnie. Wydaje mi się, że żadnych nie przeoczyłem w nagranym filmie (tutaj) oraz na zdjęciach w galerii na końcu treści. Za większość z nich, a tym bardziej za te najlepsze trzeba było zapłacić wcześniej zakupionymi żetonami. Te mniej oficjalne trafiały jedynie do wybranych, za co też oczywiście jestem wdzięczny. O nich na razie wspomnieć mi nie wolno. Przyjdzie na to czas… 🙂

Pozycje, które były dla mnie pozytywnym doświadczeniem:

Tamosi – cały line up
Widziałem już tą serię wcześniej, ale nie miałem okazji spróbować. Intensywna i kompleksowa linia rumów:
Blend Barbados/Panama/Jamajka 46%
Blend Barbados/Panama/Jamajka 55% z finiszem w Port cask
TIBA Panama /Valera Hermanos/ 57%
HIALI Marie-Galante /Poisson/ 57,5%
SAWAKU Marie Galante /Bielle/ 52,5%
KANAIMA Gujana /Versailles/ 58,9%
KARAYA Gujanan /Port Mourant/ 61,1%
Każda z butelek przedstawia trochę inny charakter. Bardzo ciekawe, intensywne i naprawdę smaczne.

Black Tot Master Blender’s Reserve 2021
Po niezwykle ciekawym doświadczeniu z 50th Anniversary spodziewałem się kontynuacji oraz wybuchu złożoności i całego mnóstwa zapachów i smaku. Nie dość, że nie zawiódł, to jeszcze przerósł moje oczekiwania. Coś pięknego…

Schotman Peated – cały line up, razem z limitowanym Caroni
Wspomniałem Wam kiedyś o rumach torfowych starzonych w beczkach po burbonie, moscatelu, koniaku, porto i pedro ximenez, a które jednocześnie nie były w beczkach po torfowych whisky. No to już są gotowe i podczas festiwalu otwierały szeroko oczy wielu próbującym tak jak mi kiedyś. Producent póki co bardzo pilnuje tajemnicy ich tworzenia – myślę, choć mogę się mylić, że ma to związek z patentem – ale będzie można ich niedługo w Polsce spróbować.

Worthy Park Madera i Port Cask z Jamajki
Marka WP to już klasa sama w sobie, z którą trudno dyskutować. Nie oznacza to od razu, że wszystkim będzie smakować, ale poprzeczka jakościowa jest bardzo wysoko. Jeśli dodać do tego finisze Madery i Porto, które wzbogacają i czynią je bardziej intensywnymi, to zwolennicy mocniejszych wrażeń powinni być bardzo zadowoleni. Kiedyś takie intensywności mnie męczyły i nie umiałem ich docenić. Dziś dla mnie to doświadczenie, koło którego nie można przejść obojętnie.

New Grove ze swoją serią Double Cask (Acacia, Moscatel i bardzo ciekawym Merisier) oraz Vintage
Seria rocznikowa (2004, 2005 i 2007) ze starzeniem w beczkach limousin oraz seria 8-latków, które pierwsze 7 lat spędziły w amerykańskim dębie i kolejny rok właśnie w akacji, moscatelu i merisier – zrobiły naprawdę świetną robotę. Jeśli lubisz rumy suche i wytrawne z lekko ostrawym charakterem, powinno Ci baaardzo podejść. Dla mnie najfajniejszy z serii to merisier.

Świetna opcja została przedstawiona na stoisku Union, na którym goście mogli stworzyć swoją własną kompozycję rumów botanicznych w oparciu o dodatki, które samodzielnie dobierali. Bardzo ciekawe doświadczenie.

Na koniec, jak zwykle, trochę prywaty.

Dla wygody i pod konkretne potrzeby pojechałem tam samochodem, czego po opłaceniu pierwszego parkingu natychmiast zacząłem żałować. Parkingi, jak i paliwo są tam absurdalnie drogie. Jeśli kiedykolwiek będziecie się tam wybierać, rozważcie inny środek transportu. Ja albo tak właśnie zrobię, albo pojadę większym autem, do którego zapakuję rower lub jakiś niewielki skuter.

Pomieszanie na stoiskach gatunków z jednej strony wprowadzało trochę zamieszania – zależy czego się szukało, ale z drugiej dawało szansę zarówno wystawcom jak i odwiedzającym pokazania i spróbowania alkoholi, po które się nie przyszło lub nigdy o nich nie słyszało. Czy to dobre? Trudno powiedzieć. Z moim doświadczeniem tylko w festiwalach o jednej tematyce stanowiło to dla mnie lekkie uciążenie.

Trochę obawiałem się, że z powodu połączenia tych kategorii nie będzie czego spróbować. I rzeczywiście w mojej sytuacji dość trudno było mi znaleźć coś nowego, ale pomimo to uważam, że wybór rumów był na prawdę całkiem dobry. 4-5 lat temu prawdopodobnie wyszedłbym stamtąd na czworaka, albo byłoby zwyczajnie wleczone.

Niewiele (w moim przypadku) nowych rumów, ale to co były w większości okazały się zachwycające. Poza tym dużo nowych znajomości i świetnie spędzony czas.

Do zobaczenia za rok! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*