Rum Chairman’s Reserve Vintage 2005 vs 2009 – recenzja porównawcza

Czy to wielki powrót Mistrza z rocznika 2005 ?
No myślę, że taka opcje jest niewykluczona…

Porównanie rumów Chairman’s Reserve Vintage 2005 i 2009.

Gdy po niewątpliwym i zasłużonym sukcesie rocznika 2005 zobaczyłem pojawienie się na rynku kolejnej wersji vintage – 2009, zadrżały mi ręce. Natychmiast kupiłem kilka sztuk.

To była jedna z tych paczek, na które czekałem z dość sporą ekscytacją. I mimo, że nie były one w tej paczce najważniejsze, to jednak stanowiły bardzo solidny element.

Z powodu natłoku tematów trafił do szafy na dobre 3-4 tygodnie…
Ale już jest w kieliszku i obdarowuje mnie pięknym zapachem.

Krótko o St. Lucia Distillers

Na początek dwie główne, w zasadzie najistotniejsze daty:
– 1972 – powstanie w wyniku połączenia dwóch destylarni – The Dennery i Geest.
– 1999 – wprowadzenie na rynek innowacyjnej mieszanki rumów kolumnowych i alembikowych President’s Reserve i ten rok właśnie można uznać za kluczową formę produkcji polegającej w głównej mierze na mieszaniu różnych destylatów o metod destylacji.

Dziś produkuje rumy pod nazwami marek takich jak: Admiral Rodney, Bounty, Denros, Marigot Bay oraz oczywiście Chairman’s Reserve. Bardzo ciekawą linią – jak dla mnie – jest seria Master’s Selection, z którą postaram się do Was wrócić, jak trafi do mnie kilka butelek.

St. Lucia do produkcji swoich rumów importuje melasę z Gujany oraz Dominikany (różne źródła różnie podają – gdy dostanę ostateczne potwierdzenie z destylarni, wrócę do Was). Do niektórych rumów stosuje również domieszkę rumu z syropu trzciny rosnącej w sąsiedztwie destylarni, natomiast głównym surowcem jest jednak melasa. Mimo rosnącego znaczenia terroir oraz wielu przykładów na wyjątkowość rumów poddanych temu warunkowi, forma przyjęta w St. Lucia Distillers nie jest żadną ujmą. Jest wiele innych destylarni, które również nie mają swoich upraw trzciny i to im wcale nie przeszkadza robić dobrych rumów. Zbyt wiele czynników ma znaczenie dla finalnego i wspaniałego efektu.

Destylarnia produkuje rumy przy użyciu trzech alembików i jednej kolumny:
– alembik Vendome o pojemności 1364 litrów zainstalowanym w 2003 roku
– alembik John Dore I o pojemności 450 litrów zainstalowany w 1998 roku
– alembik John Dore II o pojemności 6 tys litrów zainstalowany w 2005 roku.
– kolumna rektyfikacyjna z 45-ma płytami.

Dodatkowo różne surowce (syrop/melasa), wiele rodzajów beczek, różne szczepy drożdży i tropikalne warunki starzenia dają bardzo szerokie pole do popisu, którego producent nie waha się wykorzystywać czyniąc swoje produkty bardzo rozpoznawalnymi o świetnej opinii jakościowej.

Tak więc różnorodność produkcyjna destylarni, jak widać ma dość szerokie możliwości.

Dzisiaj natomiast chciałbym pochylić się nad wspomnianymi na początku rocznikami 2005 i 2009.

ZACZNIJMY…

Pierwszy wyróżnik w zasadzie z całego portfela marek to rocznik. Większość ich rumów to mieszanki różnych wiekowo rumów z największą uwagą poświęconą na blending i efekt jaki przyniesie.

Jeśli chodzi o proces starzenia, to można je uznać za dwa różne rumy:

2005 to 14-letnia mieszanka destylacji kolumnowej i alembikowej, w której poszczególne destylaty najpierw leżały 4 lata w osobnych beczkach, po czym zostały zmieszane i zalane na kolejne 10 lat. Całość maturacji odbywała się w beczkach po bourbonie.

2009 to 11-letnia mieszanka destylacji kolumnowej i alembikowej, w której poszczególne destylaty spędziły cały swój okres maturacji osobno, a samo zmieszanie nastąpiło tuż przed zabutelkowaniem.

ETYKIETA.
Zawiera wystarczająco dużo informacji, aby wprawionemu konsumentowi rumów dać wyobrażenie o tym, czego może spodziewać się po płynie w butelce. Pokusili się nawet na propozycję podania. I w zasadzie w dużym skrócie to tyle, ale to i tak dużo więcej niż wielu producentów umieszcza na swoich etykietach. Krótko, zwięźle i na temat. No ale o to chodzi. Na żadnej butelce nie znajdziesz deklaracji wieku. Producent nie zamieszcza tej informacji, gdyż uważa, że najlepszą złożoność i równowagę można osiągnąć przez zmieszanie starych, złożonych, głębokich, ułożonych i mocno drzewnych rumów z rumami świeżymi, których lekkość i ostrzejszy charakter zrównoważy te pierwsze. Dlatego oprócz samego procesu produkcji najważniejszą rolę w procesie gra Master Blender destylarni

BUTELKA.
Sama w sobie jakoś szczególnie spektakularna nie jest. Niska, przysadzista, prosta. Nie przykuwa za mocno uwagi. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest jakaś taka niemodna, wręcz nudna.

Na dodatkowy punkt do fajności z mojej strony zasługuje zamknięcie – korek.
Oczywiście dla wielu odbiorców oraz dla płynu może to kompletnie nie mieć znaczenia, natomiast jak dla mnie obecność korka zawsze daje wizerunkowo więcej punktów. Dodatkowo jeszcze gdy korek jest naturalny a nie syntetyczny wskakuje punkt więcej. Piszę o tym, bo ten tu korek jest miękki, co z jednej strony stwarza obawę, że pęknie i zostanie w szyjce, ale z drugiej jego wyciąganie wyzwala przepiękny dźwięk, który potrafi pobudzić wyobraźnie i zabrać daleko daleko w egzotykę! Coś niezwykłego! 🙂

PŁYN.
Jeśli jesteś po bardzo udanych doświadczeniach z Jamajką, czy innych intensywnych barbadosach, trynidadach czy szeroko rozumianych cask strength’ach – rum ten będzie dla ciebie zdecydowanie za płaski. Ale muszę przyznać, że dzielnie się broni. Zdecydowanie mogę go polecić na początek przygody z rumami.

KOLOR.
Powtarzam na moich degustacjach, że kompletnie nie ma znaczenia, natomiast w przypadku rumów niekoloryzowanych daje pewne wyobrażenie, i w większości przypadków potwierdza pewną zasadę. W tym przypadku oba bursztynowe/miedziane
– 2009 jest ciut jaśniejszy od 2005.

ZAPACH.
W obu możesz odnaleźć dojrzałe owoce egzotyczne, beczkę, dąb, lekką słodycz, wanilię, karmel, rodzynki, delikatną skórę, trochę białego pieprzu
– 2009 jest łagodniejszy i mniej dębowy od 2005 oraz ma bardziej słodkawy profil.

SMAK.
Kakao, czekolada, karmel, wanilia, dojrzałe owoce egzotyczne, pieprz, rodzynki
– 2005 jest ciut bardziej pikantny, głębszy i bardziej zaokrąglony od 2009.

FINISZ.
W obu przypadkach dość krótki, niezbyt skomplikowany, pieprzność szybko ustępuje wanilii i delikatnego kakao oraz dojrzałych owoców egzotycznych.

 

Czy trafi do Polski?
Prędzej czy później pewnie tak.
Póki co dostępny w Europie z możliwością zakupu bez większych problemów. I to zarówno wersja 2005 jak i 2009.

Jak pić i w ogóle co z czym?
Uważam, że jest zbyt delikatny, elegancki, nienarzucający aby mieszać go z czymkolwiek. Pięknie gra z serem dojrzewającym, prażonymi solonymi migdałami i rodzynkami w mlecznej czekoladzie. Rewelacyjnie też radzi sobie z carpaccio. Dla palących cygara – najłagodniejsze, jakie znajdziecie.

Podsumowując.
Czy pijalny? Tak. Nawet bardzo! I to wielokrotnie – kieliszek za kieliszkiem!
Bez większego problemu też można zaliczyć go do grupy rumów dla początkujących.

Jeśli producent chciał powtórzyć sukces Vintage 2005, to uważam, że mają wielka szansę!

Dokładam go do moich ulubionych w kategorii do picia „codziennego”.

Z pozdrowieniami, Krzysiek Piaseczny – Rum Explorer

*zdjęcia przedstawiające destylarnię pochodzą z zasobów producenta
*zdjęcia przestawiające butelki są własnego wykonania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*