PHRAYA – duchowe przesłanie w pięknym opakowaniu – recenzja

Rumy z azjatyckich rejonów są w Europie zdecydowanie mniej popularne niż ich kuzyni z Karaibów. Jedyne, które pamiętam z jakimi miałem jak dotąd do czynienia to z Japonii: Ryoma, Kiyomi, Teeda i Nine Leaves oraz z Tajlandii: Mekhong, SangSom, Chalong Bay, Laodi, no i tytułowa Phraya. Markę Phraya znam od bardzo dawna, natomiast w związku z tym, że niedawno trafiła do mnie wersja Elements, to pomyślałem, że spróbuję Wam ją trochę przybliżyć.

Ze wszystkich wymienionych jako pierwszą spróbowałem Ryomę. Nie posmakowała mi w ogóle i uczyniła tamten kierunek bardzo mało interesującym do dalszego eksplorowania. W następnej kolejności była właśnie Phraya, do której podszedłem z lekką obawą, ale przekonała mnie butelka. Tak, to był ten czas, kiedy baaardzo mocno zwracałem na to uwagę. I tu nastąpiło zaskoczenie. Na szczęście już pozytywne. Przekonałem się też, że nie należy wyrabiać sobie opinii o danym regionie czy stylu patrząc przez pryzmat tylko jednego rumu.

Rum Phraya produkowany jest przez firmę SangSom Co. Ltd. zlokalizowaną w prowincji Nakhon Pathom, niecałe 30km na zachód od centrum Bangkoku. Biorąc pod uwagę rozległą powierzchnię miasta, można by rzec, że w zasadzie jest tuż obok… 🙂 Firma SangSom należąca do największej grupy alkoholowej ThaiBev produkuje również inne rumy, choćby wspomniane wcześniej Mekhong oraz SangSom. Pierwszy rum wyprodukowała w 1977 roku i od tamtej pory zyskała miano największego producenta rumu w tym kraju. Były to co prawda rumy o charakterze ekonomicznym, i prawdopodobnie też dlatego w 2011 roku firma zdecydowała się uruchomić produkcję rumu Phraya, jako jedynego przedstawiciela premium ich rumów.

Trochę o marketingu i promocji, bo nie ma co – daje wrażenie dobrze przemyślanego.

Nazwa – Phraya („prai-ah” – najwyższy rangą) to oznaczenie nadawane przez króla odzwierciedlające wyjątkowość lub wybitność – najczęściej osoby. Natomiast spotkałem się też z określaniem rzeczy, i wspomniany rum jest jedną z nich.

Producentowi, zgodnie z filozofią starożytnego orientu zależało na duchowym spojrzeniu na najlepszy ze swoich rumów wykorzystując i w odpowiedni sposób wzajemnie godząc ze sobą cztery żywioły:
Ognia – nawiązanie do wypalonych ogniem, ręcznie składanych, dębowych beczek.
Ziemi – nawiązanie do trzciny cukrowej rosnącej na żyznych glebach prowincji Nakhon Pathom.
Powietrza – nawiązanie do dojrzewania w chłodnych wodnych lagunach.
Wody – to nawiązanie destylowanych wód z pobliskiej rzeki Ta Chin.

Butelka jest naprawdę ładna. Wysoka, prosta, częściowo otoczona błyszczącą siatką koloru złotego. Daje poczucie luksusu i wyjątkowości. Motyw wspomnianej siatki, jak się dobrze przyjrzeć podzielony jest na 4 elementy/poziomy nawiązujące do wspomnianych żywiołów. Elegancka, szykowna i zachwycająca – dokładnie takie wywarła na mnie wtedy wrażenie, gdy pierwszy raz wziąłem ją do rąk.

Płyn to mieszanka rumów dojrzewających w beczkach po burbonie przez okres 7-12 lat. Jest efektem destylacji kolumnowej (lub wielokolumnowej – niestety brak jednoznacznej informacji na ten temat) ze sfermentowanej melasy (prawdopodobnie) uzyskanej w procesie rafinacji cukru trzcinowego pochodzącego od lokalnie rosnącej trzciny cukrowej. Ciężko jednoznacznie stwierdzić czy na etapie starzenia są dodawane jakiekolwiek barwniki czy cukier. Urządzenia pomiarowe na to nie wskazują, a przynajmniej nic o tym nie wiadomo.

Tu dochodzimy do obu pozycji, o których mowa na wstępie: Phraya Deep Maturated Gold i Phraya Elements. Generalnie cechą wspólną dla obu Phraii jest ich gładkość oraz zaokrąglony profil orzechowo-miodowy z elementami karmelu i wanilii. Choć Elements zdaje się sprawiać wrażenie głębszego, gładszego oraz ciemniejszego od wersji podstawowej. Różnią się one od innych znanych mi rumów z tamtych stron. Taki profil spotykany jest zdecydowanie częściej w rumach z ameryki środkowej, jak np. Centenario, Flor de Cana, czy Santa Teresa. Są dość lekkie, łatwe i całkiem przyjemne do picia solo.

PHRAYA DEEP MATURED GOLD RUM
Srebrny medalista w konkursie World Spirits Competition San Francisco 2020.

Kolor
Jasno-bursztynowy

Zapach
Toffi, wanilia, orzechy, miód, bardzo delikatnie beczka
Smak
Słodkawy, karmel, orzechy, miód, owoce egzotyczne (kokos?)
Finisz
Średnio długi, po ustaniu smaków podstawowych, wychodzi trochę dębiny

Pojemność 700ml
Zawartość alkoholu 40%

PHRAYA ELEMENTS RUM
Złoty medalista w konkursie World Spirits Competition San Francisco 2020.

Kolor
Wydaje się trochę ciemniejszy od poprzedniego
Zapach
Karmel, wanilia, miód, toffi, delikatna beczka
Smak
Gładki, karmel, miód, wanilia
Finisz
Dość krótki, łagodny, wanilia, beczka

Pojemność 700ml
Zawartość alkoholu 40%

Trochę prywaty:
Potwierdzą Ci co mnie znają, że od jakiegoś czasu mam problem z rumami, których producenci nie dzielą się ani na etykietach, ani w oficjalnej komunikacji informacjami zapewniającym przekonanie, lub chociaż wyobrażenie o tym, z jakim płynem mamy do czynienia w butelce. To też ten moment, gdy ktoś kupując rum Phraya zdecyduje o tym, który z elementów zaważył na decyzji: duchowa inspiracja, piękna butelka, czy po prosty smaczny płyn, a może pochodzenie lub cena. Może też być to odpowiednie połączenie każdego z tych elementów. Tak czy siak, moim zdaniem warto spróbować, aby przekonać się osobiście. Producenta natomiast, gdybym miał na niego wpływ zachęcił do podzielenia się informacjami co do procesu produkcji i starzenia…

Gdybym miał dopasować do niego jakąś przekąskę, raczej poszedł bym w kierunku czegoś łagodnego, żeby nie zdominowało to rumu. Pierwsze co narzuciło mi się na myśl, i co od razu przetestowałem to cukierek Malaga od Wawela. Myślę, że inna mleczna czekoladka też byłaby w porządku. Moim zdaniem podobnie będzie z cygarem, które powinno być równie łagodne. Rumu Phraya nie mieszałbym tez w żadnym koktajlu (tak sądzę), bo jego łagodny profil raczej zostanie zdominowany przez jakiekolwiek dodatki. Dla mnie jedynie czysty i w temperaturze pokojowej, bo nawet kostka lodu zamknie to co i tak już jest gładkie i ledwo wyczuwalne. I dotyczy to obu pozycji tak samo.

Generalnie oba rumy można określić „pijalnymi” i dodał bym je do innych rumów, od których można zaczynać przygodę. W przypadku pierwszego moim zdaniem cenę w sporym stopniu dyktuje butelka (koszt wykonania) i wyniesie on ok. 200-250 pln. Natomiast Elements już jest dużo bardziej przystępny, bo ok. 100-150 pln.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*