10. German Rum Festival 2021 – Anniversary Edition

Wystartował z rocznym opóźnieniem, ale udało się!

Z wizytami na tego typu festiwalach bywa podobnie jak z remontem w domu – planujesz wydać jak najmniej pieniędzy, a wracasz z zaciągniętym kredytem hipotecznym… I mniej więcej tak to u mnie wyglądało.

Poniżej, krok po kroku spróbuję opisać wam to wydarzenie moim okiem.

BILETY
Udział został podzielony na dwa etapy pierwszego dnia, oraz trzeci drugiego dnia:
29.08, 10:00–15:45, 23,50 euro
29.08, 16:15–22:00, 23,50 euro
30.08, 12:00–19:00, 23,50 euro

WEJŚCIE
Sam zakup biletu nie załatwił sprawy. Zanim weszło się na halę, było się zapytanym o 3G:
– G1 – geimpft – zaszczepiony
– G2 – getestet – przetestowany
– G3 – genesen – ozdrowieniec
Bez udokumentowania jednego z nich wejście było niemożliwe. Tak było pierwszego dnia rano, ale patrząc na kolejkę i napór gości, szczerze mówiąc, nie wiem czy ta praktyka była kontynuowana.

Uczestnik w cenie biletu otrzymywał:
– kieliszek degustacyjny
– zestaw bonów na 7 rumów po 10ml
– torbę materiałową

FREKWENCJA
Pierwsze co uderzyło to ilość wystawców i stoisk, która myślę, że wyniosła jakieś 30-40% ilości w porównaniu do poprzednich festiwali. Liczba odwiedzających podzieliła się chyba w sposób przewidywalny. Pierwsza tura była totalną plażą, natomiast druga dała już zdecydowanie większą ilość osób, która (podobno) już na samym początku wyniosła ponad 1000 gości. Kolejka do wejścia, która w porannej turze była dość „normalna”, w drugiej ciągnęła się od samego wejścia aż po ulicę, co widać na jednym ze zdjęć. Na bardzo pozytywną uwagę zasługuje ekipa wpuszczająca, która w kilka osób była w stanie rozładować tę kolejkę w bardzo krótkim czasie. Z relacji od wystawców wiem, że niedziela przyniosła jeszcze więcej odwiedzających niż sobota.
To z jednej strony pokazuje, że w obliczu dzisiejszych okoliczności niezwykle trudno było zorganizować imprezę na taką skalę. A jednocześnie, jak bardzo ludzie są spragnieni udziału w takich wydarzeniach, którzy mimo niedogodności związanych z obowiązkiem noszenia masek świetnie się bawili.

ATMOSFERA
Jak zawsze nie zawiodła i mimo wszystkich ograniczeń i zdecydowanie mniejszej skali czuć było mnóstwo pozytywnej energii zarówno ze strony wystawców, obsługi, ale też odwiedzających. Jestem przekonany, że wszechobecny zapach rumu poprawiał humor każdemu uczestnikowi natychmiast po wejściu do środka. Czuć było zarówno ekscytację jak i (nie zgadniesz) nieposkromioną chęć jak najszybszego nalania rumu do kieliszka. Widać to było chociażby przy pierwszych dwóch najbliższych stoiskach – Matusalem i Mount Gay – do których natychmiast ustawiła się kolejka.

STOISKA
Część z nich to multibrandowe, prowadzone przez dystrybutorów i ambasadorów marek, a część monobrandowe prowadzone przez swoje przedstawicielstwo lub samych właścicieli. Niestety cała dotychczasowa różnorodność była mocno ograniczona.

Plan festiwalu nie oddawał idealnie tego, co było w rzeczywistości, choć całkiem blisko. Było jednak na tyle dużo miejsca, że z daleka można było dostrzec to, czego w danym momencie się szukało.

Z alkoholem było w sumie 35 stoisk, w tym:
31 z rumem
3 z cachaca
1 z armaniakiem

Dodatkowo były dwa malutkie stoiska z cygarami, jedno z masażami oraz jedno, na którym mogłeś sobie zrobić tatuaż.

WYBÓR
Poprzednim razem zauważyłem wysyp pozycji o bardzo słodkim, często przyprawionym charakterze. Tym razem było to już raczej wyważone, a nawet z przewagą rumów tradycyjnych, klasycznych. Nie zmienia to faktu, że chyba każdy odwiedzający był w stanie znaleźć coś dla siebie. Było słodko, kolorowo, wytrawnie, rozpuszczalnikowo, a nawet – o Boże! – popcornowo.
Do spróbowania (próbowałem się doliczyć) było ok. 500 pozycji, z których większość można było kupić w sklepie festiwalowym lub na stoisku. Za „lepsze” dramy trzeba było oczywiście zapłacić. Czasami bardzo dużo, czego dowodem może być chociażby oryginalny Caroni Navy Rum, który wyceniono na ponad 270zł za 10ml. No i JAK ZAWSZE te najciekawsze, najrzadsze, najdroższe lub w fazie projektu były pod ladą, co przyznam, za każdym razem niezwykle mnie fascynuje.

PRYWATNIE, czyli trochę wg mojej opinii.

Najciekawsze stoiska pod względem wyboru:
– Kirsch Import
– Rene’s Rarities
– Chamarel
– 1423
– Spirit of Rum (Rum Depot)
– HSE
– Depaz
– Agricole Rhum
– Tres Hombres
Generalnie każde stoisko miało coś, co warto spróbować. Nie ważne czy dobre, czy popularne, czy wypada czy nie. Uważam, że należało je poznać choćby dla złapania skali.

Najciekawsze butelki festiwalu:
– Caroni Navy Rum Extra Strong 90 Proof
– Rum Artesanal Guyana Enmore 27yo
– Cachaca Novo Fogo Single Barrel 48%
– Mhoba Strand 151 75,5%
– Nine Leaves Cabernet Sauvignon Cask
– Romero Sons Ecuador 9yo
– La Favorite Blanc
– Real McCoy 12yo 2020
– Rhum River Antoine
To właśnie taki moment, który zawsze namiesza na mojej liście must-have i wywala na dalsze pozycje rumy, które powoli dochodziły do jej szczytu. No tak to już jest. Na wszystko nie starcza pieniędzy, a chce się mieć te najciekawsze.

Najdroższy rum festiwalu:
– Caroni Navy Rum Extra Strong 90 Proof
To oryginalny, niezwykle rzadki i bardzo drogi egzemplarz dochodzący nawet do 7-8.000 euro za butelkę. W mojej ocenie butelka absolutnie nie dla początkującego – benzyna, lakier, rozpuszczalnik, skóra, beczka, bardzo dojrzałe owoce egzotyczne. Mimo, że ma bardzo intensywny charakter, to na długim finiszu wychodzą słodkie, waniliowe i karmelowe nuty. To te chwile, których się nie zapomina.

Najgorszy rum festiwalu (dla mnie):
– Cinecane Popcorn Rum
Ponownie spróbowałem. Maleńko, dosłownie na języczek. Szansę chciałem dać. Jest tak samo podły jak dwa lata temu. Nic nie poradzę, jakoś nie jestem w stanie połączyć ze sobą tych dwóch cech – bardzo słodkiego rumu ze smakiem i aromatem popcornu.

Mój (najlepszy dla mnie) rum festiwalu:
– Mhoba Strand 151 75,5%
Zdecydowanie zrobił na mnie piorunujące wrażenie. To jeden z tych rumów, który raczej nie podejdzie początkującym. Natomiast ilość i poziom doznań połączone z mocą alkoholu jest absolutnie niesamowita. Bez wątpienia spodziewajcie się go na moich degustacjach.

Kilka słów na koniec.

Zauważyłem nowe zjawisko, którego nie zaobserwowałem 2 lata temu i wcześniej. Gdy otworzyły się drzwi festiwalu, pierwsze kolejki ustawiły się natychmiast do stoisk, na których były butelki z – jak się okazuje, wypustami kolekcjonerskimi. To te egzemplarze, które za niedługo ponownie zaczną być dostępne, choć już na rynku wtórnym i po innych pieniądzach.

W stosunku do samego festiwalu odczuwam bardzo duży niedosyt. Głownie za sprawą jego okrojenia spowodowanego ograniczeniami. Natomiast biorąc pod uwagę te czynniki, ogromne trudności organizacyjne oraz fakt odwołania wielu innych festiwalu w Europie, to bardzo cieszę się, że ostatecznie udało się z nim wystartować. I myślę, że nie tylko ja się cieszę.

Dobrym ruchem Organizatora było wydzielenie strefy zewnętrznej, w której gościli palacze oraz głodni uczestnicy. Choć samo oddzielenie strefy było na tyle niedoskonałe, że sprytny „gapowicz” nie miałby większego problemu, aby wejść na festiwal za darmo.

To tyle tak na szybko.
Opisy najciekawszych rumów będę starał się wrzucać sukcesywnie w niedługim czasie.

Pamiętajcie proszę, że moje pisanie, mimo że staram się to robić obiektywnie, to jednak jest w jakimś stopniu podszyte moimi osobistymi przeżyciami i gustem. Może więc się okazać, że gdybyś Ty tam był, odebrałbyś to zupełnie inaczej. Ale być zdecydowanie warto.

1 komentarz (e)

  1. Blad w informacji dotyczacej wstepu na impreze:
    – G1 – geimpft – zaszczepiony
    – G2 – getestet – przetestowany
    – G3 – genesen – ozdrowieniec
    o wpuszczaniu tylko zaszczepionych jeszcze nie ma mowy.
    G2 to osoby zaszczepione i ozdrowiency.
    G3 to– zaszczepiony, ozdrowieniec, przetestowany
    to poprostu skroty od niemieckich slow:geimpft,genesen, getestet- 2xG lub 3xG

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*